piątek, 3 grudnia 2010

Przypadek z biblioteki

Stałam w długiej kolejce. Bardzo długiej. Śnieg sypał coraz bardziej.
Stał sztywno,nie przeskakiwał nerowo jak reszta z nogi na nogę. Emanował stoickim spokojem i dlatego moja zabawa w obserwację padła akurat na niego. Trzymał książkę pieszczotliwie gładząc ją po grzbiecie. Otwierał ją i zamykał jakby chciał po raz ostatni nacieszyć się,że choć przez chwilę był jej właścicielem. Jak niewidomy błądził palcami po tekście. W tym momencie ciekawiło mnie tylko co to za książka,że wywarła na nim aż takie wrażenie?a może obchodzi się tak z każdą?czy z kobietą też? Próbowałam rozszyfrować tytuł. Czytał po cichu fragmenty wyrwane z kontekstu, z lekkim uśmiechem oddawał ją pani w bibliotecę mówiąc,że poleca. Wyszedł. Przyjęłam od pani bibliotekarki książki zamówione przeze mnie. Zaskoczona ujrzałam wśród nich tą okładkę. Już poznałam tytuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz