poniedziałek, 24 stycznia 2011

Ona

Gwałtownym ruchem ręki, od lewej do prawej, zrzuciła wszystko z biurka. Szelest powoli spadających kartek, niezgrabnie zapisanych niebieskim atramentem, wprawił ją w jeszcze większą furię. Dywan stłumił dźwięk stłuczonej szklanki. Deptała w złości rozbite szkło. Trzasnęła drzwiami, mocno. Raz jeszcze. Jeszcze raz. Ten huk przynosił jej ulgę, uspokajał.
Szybko zbiegała po dwa stopnie naraz szukając oparcia w zimnym metalu balustrad. Gumowe podeszwy butów odklejały się od gładkiej powierzchni płytek. Jakie to dziwne uczucie tracić grunt pod nogami. Ból czujesz szybciej niż mózg zdąży zarejestrować, że upadłeś.
Jej ciało nieelegancko leży na schodach, zimno wyczuwa pod palcami, krzyk zatrzymał się w gardle. W tej jednej chwili wszystko zrozumiała. Wiedziała, że choćby biegła ile sił w nogach i tak nie ma dokąd uciec.
 Leżała obolała na schodach i histerycznie zanosiła się śmiechem. Ktoś mógłby pomyśleć, że zwariowała. Może i zwariowała? Ale żyła, swoim życiem zawstydzając samą siebie. Do tej pory było jej tak cholernie wszystko jedno.

Powoli…do góry, prawa ręka podpiera ciało, lewa opiera się o ścianę, na udzie będzie siniak.  To prawda, że czasem trzeba boleśnie upaść żeby nauczyć się podnosić.


środa, 19 stycznia 2011

Gdzie ta wiosna?

Szczelnie zapinamy wełniane płaszcze by mróz nie zgwałcił ani zakamarka naszego ciała. Wpatrzeni w szary tor drogi, jednostajnie zmierzamy ku naszym celom, ciesząc się z każdego dodatkowego stopnia Celsjusza. W oknach nie ma już choinek. W sklepach manekiny zdobią sukienki. Już słychać miarowy stukot obcasów na suchym, nierównym bruku. Za oknem coraz częściej wybrzmiewa głośny śmiech. Na podrapanych ławkach, w objęciach, zakochani.
Czy wiesz, że ona to lubi?
Jak zamykasz jej szept w swoich ustach. Ach-ach-ach… czuję teraz zazdrość.
Niedługo przyjdzie wiosna…Biegi po parku i kwiaty w wazonie, manekin odda mi sukienkę.



środa, 12 stycznia 2011

O nieszczęśliwym

Był portretem melancholii. Godzinami potrafił cichutko rozpatrywać granice tęsknoty. Miał w sobie tyle cierpienia, że po jakimś czasie, już nawet nie zastanawiał się skąd ten ból w ogóle się bierze. Traktował go jak przypadłość wrodzoną, nie wierząc już, że potrafi się od niego uwolnić. Pesymistycznie patrzył na Świat. Zamknął za sobą przeszłość, między palcami, jak zimna woda, przelatywała mu teraźniejszość. Bał się dnia jutrzejszego. Czynnością, którą uwielbiał, o której myślał cały męczący dzień, było pokładanie się do snu, okrywanie się szczelnie szorstką kołdrą. Wierzył, że pewnego dnia otworzy oczy i zmieni rzeczywistość. Zawsze zastanawiał się czy lepiej jest umierać żyjąc pełnią życia, czy żyć, zabijając w sobie życia radość.


poniedziałek, 10 stycznia 2011

Czego się boisz?

Boję się strachu. Strachu takiego, że aż boli. To ból przeszywający, tak, to ten, który zaczyna się od nasady włosów a kończy na dużym palcu u stopy. To strach niezidentyfikowany. To nie ciemność, pająki, wysokość. Boję się tego uczucia, tej nagłej paniki, która mnie paraliżuje. Strach to najgorszy dźwięk na Świecie. To słyszalne bicie własnego serca rozsadzające mi uszy. Strach to bezradność, staje się więźniem własnego ciała, torturowanym moimi myślami. A nie lubię zamkniętych pomieszczeń.