niedziela, 5 grudnia 2010

(...)

Dzień się dzisiaj sam zmarnował. Chciałam się z nim bawić. Drażnić go wzrokiem i irytować słowami.
Ja-kalambury? Ale On odgadywał wszystkie moje myśli.
On-kalambur? I rzucał słowo. Gorączkowo próbowałam znaleźć jakieś paronomazję. Tym razem przegrywałam.
Zamknął drzwi i nie pozwalał mi wyjść. Nie miałam siły żeby się sprzeciwiać. A może nawet nie chciałam. Tego właśnie potrzebowałam. I dobrze mi było.
Zmarnowałam dzisiaj dzień. A teraz On zostawił mnie sam z nocą i będzie sie mścił bezsennością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz