środa, 24 listopada 2010

Za co go nienawidzę.

Znowu go widziałam. Kolejny raz swoim bezczelnym wzrokiem doprowadzał mnie do furii. Lawirowałam na zakrętach mocno trzymając się żółtej, lakierowanej rurki udając, że w ogóle nie zwracam na niego uwagi. Ogłupiały tłum ludzi w linii nr 28 spycha mnie, jak na złość, dokładnie w jego stonę. Nie chcę!! Proksemika mówi, że przestrzeń intymna naruszona jest w momencie, gdy ktoś gwałci Twoje własne 0,4 metra. On bezceremonialnie to robił. Było w jego spojrzeniu coś cholernie niepokojącego. Czułam jego oddech nad moim uchem. Nienawidziłam go. Jego głupiego uśmieszku mającego symbolizować niby triumf nad moją osobą, tego obleśnego wpadania na mnie przy każdym zakręcie, wdychania mojego zapachu. Trwałam w bezruchu. On zapina płaszcz. Przechodząc dotyka mojej ręki. Nie! Jeszcze tylko dwa przystanki.
Biegne. Korytarz, łazienka, gorąca woda parzy mi ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz